Zanim na blogu pojawił się wątek poświęcony mojej ścieżce rozwoju nauczycielskiego pisałam o możliwych sposobach rozwoju metody Iyengara po odejściu jej twórcy. W tym właśnie wpisie wspomniałam o swojej fascynacji metodą Feldenkraisa oraz zapowiedziałam artykuł jej właśnie poświęcony.
Jak zatem doszło do mojego zetknięcia się z tą metodą pracy z ciałem? Kiedy w poprzednim wątku opisywałam swój pierwszy kontakt z jogą Iyengara wspomniałam o koleżance, za sprawą której ta inicjacja się dokonała. Iwona – z kolei – zaraziła się jogą od Asi Oniszczuk (Leitner) – naszej wspólnej przyjaciółki – znajomej jeszcze ze studium pantomimy. Iwona i Asia studiowały metodę Marthy Graham w Nowym Jorku. Asia po zakończeniu swojej kariery tancerki zajęła się profesjonalnie metodą Feldenkraisa i robi to z powodzeniem do dziś. Po wielu latach przerwy odnowiłyśmy kontakty i stało się dla mnie oczywiste, że chciałabym spróbować tego, czym zajmuje się obecnie Asia. Zorganizowałam jej warsztaty w Krakowie i… wpadłam. Od momentu, kiedy „zakochałam się od pierwszego wejrzenia” w jodze Iyengara – poczułam podobny dreszcz ponownie po zetknięciu się z metodą Feldenkraisa. Z pewnością ogromne znaczenie dla mojego zauroczenia tą metodą pracy z ciałem miała osoba Asi i jej styl prowadzenia zajęć – pełen wyczucia, popartego wnikliwą obserwacją grupy. Dzięki swoim wieloletnim doświadczeniom w pracy z ciałem jako tancerka – ma doskonały wgląd w to, co dzieje się w ciele jej uczniów podczas zajęć.
Podczas jej wizyty w Krakowie rozmawiałyśmy dużo na temat metody Feldenkraisa i jej rozwoju. Znalazłam wtedy wiele analogii między tą metoda a jogą Iyengara. Moshe Feldenkrais był barwną i niezwykle twórczą postacią. Wiódł ponoć życie awanturnicze będąc jednocześnie doktorem fizyki. Cechowała go wyjątkowa dociekliwość podobnie jak – młodszego od niego o kilkanaście lat – BKS Iyengara – co samo przez się skazuje dzieło życia obu gigantów na nieustanną przemianę i modyfikację.
Ponieważ Moshe trenował judo i boks – jego metoda ma swoje źródło w tych właśnie dyscyplinach. Pamiętacie z czego wyewoluowała współczesna joga pochodząca od Krishnamacharyi? Między innymi – z zapasów indyjskich i ćwiczeń dla młodych rekrutów. W początkowej formie praktyka, którą proponował Feldenkrais była więc w swojej istocie fizyczna – angażująca konkretne partie mięśni, które dzięki wielokrotnym powtórzeniom ćwiczeń wzmacniały się. Guruji Iyengar również w rozwoju swojej metody wyszedł od wersji dynamicznej – bliskiej temu, czego nauczył się od swojego mistrza – Krishnamacharyi. Asany wykonywane były wiele razy a w sekwencjach występowały pozycje dość zaawansowane. Praktyka iyengarowska w swojej początkowej fazie była wysiłkowa i fizycznie bardzo wymagająca.
Dalszy rozwój metody Feldenkraisa odbywał się w kierunku obserwacji ruchu bardziej niż wykorzystania go do budowania tężyzny fizycznej. Ta modyfikacja odbywała się kosztem uproszczenia ruchu i zmniejszenia jego intensywności. Feldenkrais zorientował się, że zaangażowanie uwagi w śledzenie przebiegu ruchu pozwala ruch modyfikować wychodząc poza utarte – zautomatyzowane szlaki. Zaś poszerzanie repertuaru motorycznego daje szansę na wybór optymalnego dla ćwiczącego rozwiązania i co istotne – ów wybór dokonuje się już poza sytuacją treningową – w życiu codziennym. Właśnie ów edukacyjny lub reedukacyjny motyw stał się z czasem kluczowy dla jego metody. Zatem punkt ciężkości pracy z ciałem przeniósł się z treningu układu mięśniowo-szkieletowego na stymulację układu nerwowego – zarządzającego układem ruchu. Ruch dla Feldenkraisa stał się wehikułem dla uwagi, która podążając za zmianami w ciele, które ten ruch wywołuje wpływa na odkrywanie nowych możliwości wykonania go. Nie jest tu istotna szybkość, zakres czy tor przebiegu ruchu oraz obszar ciała, jaki w nim uczestniczy. Istotne jest to, aby rejestrować co dzieje się z częściami ciała w ruch zaangażowanymi. Aby dać przestrzeń uwadze ruchy stają się niezwykle proste, wykonywane początkowo w nieznacznym zakresie i powoli. W miarę rozwoju praktykujący są w stanie wchodzić na coraz wyższy stopień komplikacji ruchu bez utraty świadomości tego, co w trakcie jego wykonania zachodzi. Analogicznie miało to miejsce w wypadku metody Iyengara, która ewoluowała w kierunku coraz większego angażowania świadomości w wykonanie asan. Proces ten szedł w parze z upraszczaniem pozycji – asany – przenosząc instrukcje wykonania pozycji na nowy poziom wyrafinowania, tak by tworzyć pole dla rozwoju świadomości ułożenia ciała w asanie. Podobnej idei podporządkowana była idea pomocy do jogi, których w metodzie Iyengara zastosowanych jest sporo.
Z czasem okazało się również, że metoda Feldenkraisa może być skutecznie stosowana w rehabilitacji deficytów bądź dysfunkcji motorycznych. Doskonale sprawdza się jako wsparcie dla opóźnionego w rozwoju układu nerwowego dzieci. W swoim terapeutycznym zastosowaniu przybiera jednak nieco inna formę. Nie są to już ćwiczenia wykonywane w grupie, pod dyktando prowadzącego występującego w roli przewodnika po miejscach w ciele. Jest to praca indywidualna. W trakcie takiej sesji terapeuta porusza w kreślony sposób częściami ciała wchodząc tym sposobem w coś w rodzaju dialogu z układem nerwowym. Odpowiedzią na jego manualne sugestie jest udrażnianie nowych szlaków motorycznych poprzez odblokowywanie „zamrożonych” obszarów. Jak dobrze wiemy – w ramach metody Iyengara mocno rozwinął się obszar pracy terapeutycznej. Można nawet powiedzieć, że asystent układając ciało pacjenta na pomocach w ściśle określony sposób jest w podobnej relacji z jego ciałem, co terapeuta metody Feldenkraisa ze swoim podopiecznym. Również efekt praktyki jest podobny – rozluźnia spięte części ciała i przywraca w nich mobilność. Gita Iyengar tłumacząc istotę pracy terapeutycznej w jodze użyła w 2010 roku sformułowania „rekonstrukcji motorycznej”. To jednak temat na kolejny artykuł…
Ciekawy artykul, szczegolnie w czesci poswieconej czesci tzw. ATM (awareness through movement) co do FI (functional integration) widze kilka uproszczen i niedomowien. Podstawowa roznica pomiedzy FI w metodzie F a innymi metodami fizjoterapeutycznymi i terapii manualnych jest holistyczne podejscie do „studenta” i tak gdy pracuje z kims kto cierpi na tzw. lokiec tenisisty przygladam sie calemu jego cialu i kulturze ruchu, a nie tylko lokciowi; oraz aktywne, swiadome uczestnictwo w terapii samego „biorcy” czyli studenta. FELDENKRAIS uzywal tego terminu zamiast „pacjenta”, studenta nie uklada sie, nie sadza. To nie jest mebel. Nawet gdy pracuje z osoba z 4 konczynowym porazeniem, staram sie mobilizowac organizm do ruchu. Moja rola hest rola sluchacza, staram sie nawiazac dialog ze studentem na poziomie psychomotorycznym, pamieci ciala, zapomnianych schematow psychoruchowych lub zdolnosci poznawczych i kreatywnosci w poszukiwaniu nowych bardziej efektywnych rozwiazan. Upraszczanie ruchu w metodzie F. Wynika z czego innego. Metoda Feldenkraisa eliminuje przyruchy, dodatkowe a niepotrzebne napiecia miesniowe ktore obciaczaja system a nie sa potrzebne do wykonania danej czynnosci.
Bardzo dziękuję za komentarz. Moje widzenie metody Feldenkraisa jest z pewnością niepełne i stąd być może uproszczenia. Tym bardziej cenne są dla mnie uwagi osób, które praktykują tę metodę pracy z ciałem. Przypadki, o których Pan pisze – porażenie czterokończynowe – są z perspektywy pracy terapeutycznej w metodzie Iyengara bardzo trudne – wręcz poza zasięgiem. Dlatego uważam, że każda z metod ma swój obszar oddziaływania. Nie ma metody uniwersalnej. Ważne jest aby być otwartym na to, co inne podejścia mają do zaoferowania. Pozdrawiam serdecznie.