Moja terapia jajnikowa

Od prawie 8 lat jestem mamą. Zostałam nią dość późno, bo mając prawie 42 lata. Widoki na moje macierzyństwo pojawiły się dopiero koło czterdziestki, bo wcześniej cierpiałam na poważne zaburzenia miesiączkowania. Przez całą młodość okres miewałam 2-4 razy w roku. Wiedziałam też, że bardzo źle reaguję na hormony syntetyczne. Moja zwykła praktyka jogi nie pomagała.

Zmieniło się to dopiero pod wpływem celowanej – ułożonej pod mój problem praktyki terapeutycznej, którą zaordynowała mi Gita Iyengar. Jak do tego doszło?

Bardzo długo nie miałam świadomości tego, że mogę sobie pomóc tą metodą. Nabrałam jej przy okazji mojej kontuzji szyjnej. W 2008 roku zaraz po pojawieniu się w RIMYI w Punie „skręciłam sobie kark”. A tak naprawdę wydarzyło się coś, co wywołało silny stan zapalny wokół C7. Jednego dnia stałam się pacjentką na klasach medycznych, na których chwilę wcześniej zamierzałam asystować (podobnie jak w trakcie poprzedniego pobytu w RIMYI). Gdyby nie ten uraz nie przyszłoby mi do głowy by prosić o pomoc w moich problemach z pokrzywionym kręgosłupem. To doświadczenie praktyki na klasach medycznych zrewolucjonizowało moje rozumienie ustawienia górnego ciała w asanach. Dostrzegłam w terapii jogą potężne narzędzie.

Dlatego przy kolejnej wizycie w Punie postanowiłam napisać list do Gity Iyengar z prośbą o przyjęcie mnie na klasy terapeutyczne z moim problemem jajnikowym. Po raz kolejny zostałam pacjentką i rozpoczęła się moja „przygoda” z jogą zorientowaną na poprawę funkcji jajników. Wtedy jeszcze nie do końca byłam przekonana do wizji zachodzenia w ciążę. Ale kiedy mój partner dołączył do mnie pod koniec mojego pobytu w Indiach poczułam, że „mój brzuch żyje własnym życiem” i nie podlega już moim mentalnym zahamowaniom. Buzuje w nim energia ciała uwolnionego od trudnych emocji i psychicznych blokad. Wkrótce oboje przyjechaliśmy do Polski wwożąc pasażerów na gapę w jelitach i kolejny rok zajęło nam leczenie się z tej indyjskiej przypadłości.

Kiedy w Polsce udałam się do nowej ginekolożki i opowiedziałam jej o moich rzadkich miesiączkach ona po badaniu spojrzała na mnie z niedowierzaniem, bo obraz USG wskazywał doskonałe warunki do zachodzenia w ciążę.

Wróciłam do Instytutu w 2013 roku wyleczona z pasożytów z zamiarem ponownego podjęcia praktyki terapeutycznej. Tym razem doszedł problem z kontuzjowanym barkiem. Gita przygotowała dla mnie 3 różne sekwencje – każda podejmowała oba problemy z różnych stron. Wspaniale było śledzić jej tok rozumowania. Bo kiedy zgłosiłam się dwa lata wcześniej sporządziła dla mnie tylko jedną sekwencję – tę na wystąpienie menstruacji. Poczułam się rozczarowana – jak to, mam czekać z terapią aż pojawi się moja miesiączka? (A to mogło wydarzyć się równie dobrze za pół roku). Jednak następnego dnia już ją miałam i mogłam rozpocząć pracę wg listy asan od Gity. Praktyka po miesiączce była naszkicowana przez nią zaledwie w dwóch zdaniach. Kiedy znalazłam się w rękach Stephany Quirk ona widząc wskazówki Gity zaczęła ubierać je w konkretne rozwiązania – pozycje oraz ich warianty. Czasem wykonywałam jedną asanę na trzech różnych podporach. Teraz, kiedy byłam po raz drugi pacjentką – miałam już wypracowaną konkretną sekwencję na po miesiączce i to ona stała się podstawą do dalszych modyfikacji – uwzględniających również mój bark.

To było moje ostatnie spotkanie i z Gitą i z samym Iyengarem. On też lubił dorzucić swoje trzy grosze do mojej praktyki terapeutycznej – zwłaszcza kiedy widział, że mam duże zakresy i Stephany nie potrafi ich odpowiednio ”zagospodarować”.

Ostatecznie zaszłam w ciążę zaraz po tym, jak dotarła do nas wieść o śmierci BKSa. Pomyślałam, że to jego dla mnie ostatnie błogosławieństwo. I żeby nie było – indyjskie przypadłości towarzyszyły mi na początku ciąży, powiem więcej dowiedziałam się o niej „przypadkiem” diagnozując podejrzenie właśnie o nawrót pasożytów.

Obecnie dzielę się swoją wiedzą wyniesioną z tej praktyki terapeutycznej na indywidualnych sesjach jogi zorientowanych na problemy hormonalne czy te związane z zajściem w ciążę w moim „Gabinecie jogi”. Raz na jakiś czas prowadzę też szkolenia dla nauczycieli z tego zakresu. Taka okazja nadarza się właśnie za dwa tygodnie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *