W poprzednim wpisie z tego wątku, znajdziecie listę moich zdanych egzaminów w krótkim okresie 1999-2004. Uważny czytelnik zauważy, że w tamtym czasie egzaminy były jedyną realną opcją kształcenia na ścieżce nauczycielskiej. Walor edukacyjny miały same egzaminy, w trakcie których komisja zadawała liczne pytania, naprowadzała na rozwiązanie problemów a w ostateczności sama je wskazywała udzielając tym samym treściwej lekcji radzenia sobie z trudnymi przypadkami na sali bądź po prostu – uzupełniając braki w zrozumieniu zagadnień z zakresu obowiązującego kandydata. Treningi nauczycielskie przygotowujące do egzaminu zostały wprowadzone wraz z powołaniem do istnienia Stowarzyszenia Jogi Iyengara w Polsce, co miało miejsce w 2002. Tym samym rozpoczął się proces pozbawiania egzaminów walorów edukacyjnych. Niemniej jednak im wyższy stopień tym wolniej ów proces przebiegał.
Nie upłynęło zatem wiele czasu a głodna nowej wiedzy postanowiłam podejść do sprawdzianu na poziom Junior Intermediate III. Był rok 2006 – miałam już za sobą otwarcie swojej szkoły, zamknęłam długo trwający etap studiowania – najpierw filozofii, potem nauk kognitywnych. Tym razem mój egzamin miał miejsce w Polsce, na mojej własnej sali, mając za uczniów moich prawdziwych podopiecznych zdawałam go przed jedną z najsroższych egzaminatorek – Corin Biria. Znowu moja współ-zdająca koleżanka wycofała się w ostatnim momencie i podobnie jak na poprzednim egzaminie – stanęłam oko w oko z komisją w pojedynkę. Ponieważ na samym dyplomie nie zależało mi tak bardzo jak na wiedzy, którą mogłam zdobyć w toku tego egzaminu – Corin bowiem słynęła z edukacyjnego podejścia do egzaminowania – nie byłam bardzo zestresowana jego nietypowym przebiegiem. Otoczona asystentami w osobach polskich seniorów przeprowadziła egzamin, który trwał – bagatela – 7,5 h. Ilość pytań, jaka z jej strony padła kazała mi przypuszczać, że raczej tego egzaminu nie zdałam. Okazało się jednak, że zdałam a moje otwarte podejście sprawiło, że główna asesorka mogła „rozwinąć skrzydła”. Otrzymałam wyraźne wskazanie do studiów nad zagadnieniami terapeutycznymi. Kilka miesięcy później miałam odbyć swój pierwszy staż w RIMYI w Punie i akurat w tym czasie miała tam być Corin. Pomogła mi odnaleźć się w realiach instytutu jak również ”wprowadziła mnie” na klasy terapeutyczne, na których asystowałam przez kolejne dwa miesiące zdobywając bezcenną dla mnie wiedzę o tym jak pomagać pacjentom, jakie stosować ułożenia ciała względem konkretnych przypadłości.
Zgodnie z podobnym scenariuszem przebiegł mój ostatni egzamin zdawany przed komisją – a generalnie przedostatni – Senior Intermediate I. W 2008 roku zdawałam go również pod okiem Corin w asyście seniorów z Polski na własnej sali – poddawana w pojedynkę próbie przez ok. 7 godzin. Do dziś jestem jej niezmiernie wdzięczna za lekcje, które od niej odebrałam w formie tych dwóch egzaminów. Jej bezkompromisowa dociekliwość nadawała każdemu rozstrzygnięciu na macie głębokie znaczenie. Pokazała mi, że zasady pracy w asanach są bardzo ważne i precyzyjnie określają co i w jakich warunkach jest właściwe.
Po upływie kolejnych 5 lat Corin okazała się być moją przewodniczką-mentorką pomagającą mi przejść egzamin przed samym Gurujim – BKS Iyengarem. Po tym jak udało mi się przekazać do oceny pierwszą wersję albumu ze zdjęciami asan z sylabusa Senior Intermediate II w moim wykonaniu, uważnie słuchała Jego uwag a potem pomagała mi je właściwie zinterpretować. I kiedy rok później przygotowałam poprawioną wersję zestawu zdjęć, to ona go przekazała w moim imieniu Gurujiemu. Było to 9 stycznia 2014 roku. Guruji wspaniałomyślnie zgodził się przyznać mi stopień Senior Intermediate II wskazując na miejsca, nad którymi powinnam popracować. Do dziś pochylam się nad Jego uwagami do mojej praktyki własnej. Wciąż pozostaję pod wrażeniem ich uniwersalnego charakteru. Świetnym przykładem jest moja niezbyt udana Dvi Pada Viparita Dandasana z prostymi nogami. Niby górne ciało pracuje w tej asanie jak trzeba – barki uniesione, łopatki do ciała, płuca ustawione pionowo – jednak biodra i nogi nie dostarczają solidnej podpory, co widać w ułożeniu miednicy nieco zbyt mocno osuwającej się w kierunku stóp. Co na to Guruji? „Legs are away from the Self”. Akcja w asanie ma nas prowadzić do kontaktu z tym, co najbardziej wewnętrzne i nieporuszone, ma być aktem inwolucji… a tu co? Jakaś część ciała rozbija integralność pozycji. Guruji potrafił w genialny sposób przekładać to, co dzieje się w sferze naszej świadomości na proste – dostrzegalne gołym okiem ruchy. Potrafił określić stan umysłu ucznia patrząc na to, jak pracuje jego ciało w asanach. Niestety drugiej takiej lekcji od Gurujiego nie odebrałam i już nie będzie mi to dane. Siedem miesięcy późnej pożegnaliśmy naszego Mistrza.
W tym miejscu moja przygoda ze zdobywaniem kolejnych stopni zatrzymała się – z wielu powodów. Po pierwsze i najważniejsze – w kolejnym roku zostałam mamą. Macierzyństwo wymaga wielu poświęceń. Na jego ołtarzu legła moja praktyka własna w wymiarze pozwalającym na rozwijanie się w kierunku poziomu Senior Intermediate III. Macierzyństwo i związane z nim trudy otwarły mnie na jej nowy wymiar. Okazało się, że pomaga mi w ogarnianiu rzeczywistości i dzięki temu doświadczeniu jeszcze wyraźniej dostrzegłam jej głęboko transformującą mój umysł moc.