Dla potrzeb porównania praktyki asan w metodzie Iyengara i Ashtanga Vinyasa jodze uwypukliłam znaczenie rytmu dla tej drugiej, co nie oznacza, że w pierwszej metodzie jest on zupełnie nieistotny. Dlaczego jednak akurat w Ashtandze pełni on donioślejszą rolę? Sądzę, że jest to niezwykle istotne narzędzie wpływu tej praktyki na umysł. Seria ashtangowa i jej dynamiczna, rządzona rytmem oddechu praktyka wprawiają umysł w stan zbliżony do tego, który towarzyszy recytacji mantr. Dodatkowo poruszenie energii w ciele i jej udrażniający kanały energetyczne wpływ powodują uwolnienie całej kaskady reakcji wydzielania wewnętrznego o różnym charakterze – enzymatycznym, hormonalnym a w konsekwencji również neuroaktywnym. Wiadomo, że ogólna, czy też podstawowa chemia organizmu znamionująca jego kondycję fizyczną w prosty sposób przekłada się na wydzielanie neurotransmiterów i nasz nastrój, funkcjonowanie uwagi etc.
Pomijając nadal rolę rytmu w praktyce iyengarowskiej skupię się na wątkach poruszonych wcześniej. Asana potraktowana autonomicznie przestaje być podporządkowywana oddechowi. Tym samym czas trwania w niej wydłuża się. Wprowadzenie korekt zmierzających do optymalnego ułożenia ciała wymaga czasu i – co istotne – uwagi. W metodzie Iyengara ułożenie ciała, wrażenia z niego płynące stały się przedmiotem studiów, punktem, wokół którego koncentruje się uwaga praktykującego. Dlatego Iyengar widzi w praktyce asany samą medytację. Prowadzona z uwagą praktyka asany wprowadza umysł w stan medytacyjny.
Sądzę jednak, że na tym nie koniec jeśli chodzi o działanie asan praktykowanych po iyengarowsku na nasz umysł. Poszukiwanie ułożenia ciała, które „współpracuje” z siłami grawitacji, dążenie do osiowego ułożenia jego części względem siebie jest zadaniem trudnym, wymagającym ogromnego wysiłku okupowanego często frustracją. Musi istnieć jeszcze jakaś głębsza motywacja dla tej „restrukturyzacyjnej” pracy. W pierwszym rzędzie jest nią zmiana wzorców ruchowych. Dążenie do zrównoważonej struktury kostno-mięśniowej wymaga wzmocnienia wielu partii ciała, które angażowane do pracy w asanie z uwagą – są też dzięki temu włączane w mapę reprezentacji ciała. Wchodzą do repertuaru motorycznego. Reszta dzieje się potem w codziennym życiu, kiedy to systematycznie – w prostych czynnościach zaprzęgamy do pracy zapomniany, niegdyś słaby fragment ciała. Analogicznie włączane są do użycia miejsca sztywne, które dzięki rozluźnieniu nagromadzonego w nich napięcia i wydłużeniu się zyskują przestrzeń do ruchu. Kiedy sztywne a silne partie odpuszczają nagromadzone napięcie ich udział w dźwiganiu ciała maleje, przejmują tę rolę miejsca niedociążane i słabsze. Udział poszczególnych części ciała w globalnym funkcjonowaniu motorycznym zaczyna rozkładać się równo po komplementarnych względem siebie partiach. Wszystko to jest możliwe dzięki swoistemu laboratorium, jakim jest asana, gdzie w bezpiecznych warunkach trenujemy swoje ciało i panowanie nad nim w sytuacjach, w których siła ciążenia działa na nie w różny sposób – czasem nawet na odwrót.
Widzę też głębsze uzasadnienie dla takiego sposobu postępowania. Kiedy Iyengar mówi o tym wyrównywaniu wpływów różnych części ciała odwołuje się do pojęcia Ahimsa – jednej z Yam – zasad moralnych mówiącej o niekrzywdzeniu. Wszak kiedy jedna część nadmiernie się naciąga przyjmując na siebie obciążenie ponieważ komplementarna wobec niej inna część jest sztywna dochodzi do niesprawiedliwości – ta przeciążana jest krzywdzona przez tę sztywną. I tym sposobem wkraczamy na teren etyki. Po tym terenie dość niepewnie będę się poruszać w następnym odcinku.
Kraków, 29 listopada 2011