Prasiant Iyengar ma bardzo specyficzny sposób nauczania jogi, który można by określić jako przekazywanie idei w doświadczeniu. Jego lekcje czasem są po prostu wykładem. Czasem jednak zawierają pewną dozę praktyki – okraszonej dość abstrakcyjnymi uwagami – trudnymi do wdrożenia nawet dla mnie – z moim 25letnim stażem w praktyce.
Z jakichś powodów jednak – jego sekwencje czy też propozycje pozycji, w których „wykładał nam jogę” miały niezwykłe oddziaływanie globalnie na stan mojego umysłu. Dzięki trudnemu dla mnie doświadczeniu uczestnictwa w jego klasach-wykładach udało mi się osiągnąć, utrzymujący się przez dłuższy czas, stan wyostrzonej uwagi, której towarzyszył wewnętrzny spokój.
Kontekstowość praktyki iyengarowskiej
Wątki poruszane przez niego układały się w pewien dość spójny obraz metody Iyengara jako projektu otwartego pod wieloma względami. Tę otwartość sytemu Prasiant zarysowywał na kilku osiach. Po pierwsze na osi czasowej, kiedy mówił o ewolucji metody i tym samym o przyzwoleniu na kolejne modyfikacje jej składowych. W tym kontekście jawi się ona jako twór żywy podlegający naturalnym procesom przemiany, dojrzewania ale i dostosowywania do okoliczności…
I właśnie ten ostatni aspekt wyznacza drugą oś – kontekstowość a ta z kolei rozszczepia się na wiele różnych wymiarów:
- gdy idzie o sposób wykonania asany i timing z uwagi na możliwości ucznia i okoliczności danych zajęć,
- gdy idzie o sekwencjonowanie z uwagi na wariantowość pozycji występujących wcześniej,
- gdy idzie o dydaktyczny porządek wprowadzania jednych asan po drugich z uwagi na okoliczności i potrzeby ucznia.
Prasiant dowodził, że w żadnej z tych sytuacji joga Iyengara nie daje jednego utartego rozwiązania. Tezę swoją okraszał przykładami. Przykładem pierwszej sytuacji jest nauczanie Gurujiego w tym samym okresie w RIMYI w Punie i w Bombaju. Klasy w Instytucie odbywały się rano, gdy było jeszcze chłodno, pod dachem i zapewne z bardziej zaawansowanymi uczniami (w tym czasie również z udziałem Gity i Parsianta). Do Bombaju Guruji dojeżdżał raz w tygodniu i nauczał na tarasie znajdującym się na dachu budynku w porze późniejszej niż chłodny ranek. Musiał też sposób uczenia dostosować do aktualnych możliwości grupy.
Drugą sytuację poparł przykładem pozycji odwróconych – po pierwsze inny wariant Sirshasany będzie odpowiedni przy sekwencji restoratywnej a inny przy dynamicznej. W zależności od tego, który wariant Sirshasany wykonaliśmy – tak też powinniśmy odpowiednio zmodyfikować Sarvangasanę po nim następującą.
Jeśli zaś chodzi o porządek dydaktyczny – odwołał się do znanej nam praktyki dla początkujących, których jogi uczymy zaczynając od pozycji stojących. Przeciwstawił to podejście – wydawałoby się – klasyczne – postępowaniu Gurujiego z Krishnamurtim, który w pierwszej kolejności został nauczony Sianmukhi Mudry jako techniki pomagającej w regeneracji.
W opinii Prasianta – z narzędzi, które definiują metodę Iyengara pozostaje operowanie czasem trwania w pozycji i sposób ułożenia pozycji w sekwencję. Jednak i one – podobnie jak wielość technik wykonania i modyfikacji pozycji dobierane są do kontekstu.
Skoro umiejętność dostosowania dostępnych nam środków dydaktycznych do kontekstu jest tak kluczową składową metody – jak możemy tę umiejętność nabyć? Na tę odpowiedź musieliśmy poczekać do wykładu Abhi, który miał się odbyć dwa dni później.
Ewolucja metody IYENGARA
Sformułowanie „open architecture” – choć w swej wymowie przestrzenne – w ustach Prasianta nabierało wymiaru czasowego. Stosował je do określenia czym jest metoda Iyengara rozpatrywana w rozciągłości czasowej. Samo podejście do prowadzenia początkujących się zmieniało, zmieniała się też technika prowadzenia zajęć. W latach 60-tych, 70-tych Guruji uczył Urdhva Dhanurasany osoby rozpoczynające praktykę, wprowadzając je do pozycji jedna po drugiej osobiście. Wraz z rozrastaniem się grup musiał jednak zmienić strategię i zrezygnować z pozycji trudnych na rzecz takich, które są bardziej przystępne rozwijając jednocześnie sztukę demonstracji, jako głównego środka dydaktycznego.
Chociaż nauczanie Gurujiego wyrasta z długiej tradycji jogi, w tym z tekstów – głównie Yogasutr – podlegało ono nieustannej rewizji. Każda książka napisana przez Gurujiego była kolejnym kamieniem milowym na ścieżce rozwoju metody. Wiele miejsca dla zilustrowania tej tezy Prasiant poświęcił Światłu Jogi. Zdjęcia to tej publikacji były wykonywane od 1958 roku przez kolejnych kilka lat. Fotografii wykonano w sumie 6500+, spośród tej puli do druku weszło 600. Prasiant podkreślał tytaniczną pracę, którą wykonał BKS doprowadzając do perfekcji poszczególne pozycje. I to właśnie sposobność obejrzenia się na zdjęciach dała impuls Gurujiemu do rozwinięcia koncepcji osi i symetrii w praktyce asan. Te stanowiły wątek przewodni jego nauczania do lat 80tych – 90tych kiedy to uznał, że przesadne trzymanie się ich nie jest słuszne. Wówczas na na plan pierwszy weszły jakości oddające elementy – ziemię, wodę, powietrze i eter. Były to nowe narzędzia pomagające w eksploracji odczuć towarzyszących wykonaniu asan i pranayam.
Uprzedzając nieco fakty – w innym wykładzie – Prasiant przywołał zwyczaj regularnej – cotygodniowej praktyki pozycji odwróconych w wersji płynnego przechodzenia między wariantami tychże. Bez chwili na zatrzymanie w pozycji. To również oblicze metody Iyengara.
Tak więc, dwa pierwsze wykłady Prasianta w większej mierze upłynęły nam na przyglądaniu się temu wielowymiarowemu tworowi podlegającemu nieustannej transformacji w okresie życia jego twórcy, jakim jest metoda Iyengara. Kiedy drugiego dnia po lunchu, w czasie przerwy spotkałyśmy się w kilka osób pod wielkim drzewem na zewnątrz Hindu Gymkhana, gdzie odbywało się Yoganusiasanam moja znajoma zadała retoryczne pytanie, które każda z nas tam obecnych sobie w duchu zadawała:
– I naprawdę ściągnięto nas tu tylko po to, żeby tak sobie miło opowiadać?
Jakże się zdziwiłyśmy kiedy weszłyśmy na salę żeby wziąć udział w – następującym po przerwie – wykładzie Abhi.