Jesteśmy istotami cielesnymi i właśnie dzięki temu możemy praktykować jogę. Ciało jest naszym pierwszym i najważniejszym narzędziem na drodze rozwoju.
Jak zatem rozumieć rozwój i w jego kontekście – naszą cielesność? Inaczej niż w optyce zachodniej – zgodnie z filozofią Jogasutr – mówiąc w uproszczeniu – nasze ciało nie istnieje inaczej niż nasza świadomość. Przysługuje im ten sam status ontologiczny.
Zachodni podział na umysł i ciało
Na Zachodzie oba twory rozdzielono ostro brzytwą Kartezjusza w XVII wieku i nigdy się już nie przeniknęły. Od tamtego czasu na każde z nich spoglądamy z dwóch – zupełnie odmiennych – perspektyw. Na sferę cielesną patrzymy jak na obiekt fizyczny – z zewnątrz, stosując narzędzia badawcze pozwalające na zobiektywizowanie wyników badań. Dotyczy to całego aparatu poznawczego – procedur, urządzeń czy nawet pojęć, jakie stosujemy do opisu tej całej dziedziny – chciałoby się rzec – fizykalnej. Sfera świadomości natomiast to domena, w którą nie da się wniknąć korzystając z narzędzi, o których mówiłam wcześniej. Obserwować ją możemy stosując introspekcję – najbardziej prywatne, unikatowe, nie poddające się żadnej weryfikacji – bo dostępne tylko jednemu obserwatorowi – narzędzie poznawcze.
Rozwój nauk – zwłaszcza dziedzin zajmujących się przyrodą – zdaje się powoli zasypywać to głębokie pęknięcie w rzeczywistości. Wiemy już, że tam gdzie pojawia się nie tylko związek przyczynowo skutkowy – łączący dwa zdarzenia – a pewien proces, czyli ciąg zdarzeń wrażliwy na wiele czynników czy nawet fenomen, który nazywamy zachowaniem – język opisu musi uwzględniać wielostopniowość. Pomiędzy tym, co zupełnie nieożywione – fizykalne – a tym, co świadome pojawia się cały szereg pięter organizacji. Wciąż jednak fenomen świadomości wydaje się być wyraźnie oddzielony – jakościowo inny od wielowarstwowo zorganizowanej przyrody.
Przenikanie się form istnienia – wschodnia perspektywa
W filozofii Sankhi, która nakreśla metafizyczną ramę dla Jogasutr – zarówno to, co fizyczne w odniesieniu do naszej cielesności, jak i nasza świadomość przenikają te same jakości. Cała rzeczywistość jest jak tkanina utkana z trzech włókien (Sattwa, Rajas, Tamas). Perspektywa, z której patrzymy na tę tkaninę jest zawsze ta sama – wewnętrzna. W tej wewnętrznej perspektywie doświadczamy nieustającego, dynamicznego procesu rozwijania się i zwijania rzeczywistości. Patanjali nazywa ten proces ewolucją i inwolucją. Są to procesy przebiegające tą samą drogą tylko w przeciwnych kierunkach. Tam, gdzie zaczyna się ewolucja mamy koniec inwolucji i vice versa. Ewolucja przebiega od tego, co niezróżnicowane, nieruchome ku różnorodności i dynamizmowi. Inwolucja jest procesem odwrotnym. Wychodzimy ze świata bogactwa form i ruchu do stanu zupełnego zastygnięcia i wycofania.
Na ścieżce rozwoju, której dotyczą Jogasutry obieramy kurs na inwolucję. Pierwszym etapem na tej ścieżce jest modelowanie splotu tkaniny, którą jest nasza świadomość i cielesność jednocześnie, tak aby przewagę w niej miała ta najsubtelniejsza przędza – Sattwa. Dzięki temu całe pole naszej świadomości wycisza się i zastyga – a to zastygnięcie – nieporuszenie jest stanem wyjścia poza zmienność, do niego właśnie dążymy.
W jaki zatem sposób możemy oddziaływać na stan naszej świadomości? Czy ciało jest tu jakimś wyróżnionym narzędziem?
Podejście BKS Iyengara
Guruji pod koniec swojego życia podkreślał rolę naszej cielesności dla osiągania tak rozumianego celu praktyki, jakim jest wyciszenie świadomości. Słyszałam z jego ust komentarz dotyczący najważniejszego efektu zajęć – ma nim być stworzenie warunków, w których nasza uwaga przez czas ich trwania skupia się na tym co tu i teraz. Podążając za wskazówkami nauczyciela zanurzamy się rzece wrażeń płynących z ciała. Dlatego właśnie instrukcje są konkretne – odnoszą się do – jasno odczuwanych przez nas – części ciała. Nie są anatomiczne – bo to jest opis zewnętrzny (fizykalny). Nikt z nas nie czuje ustawienia kręgu C7 (ostatni krąg szyjny) wiemy natomiast czy nasza głowa jest lekka czy ciężka, wiemy czy kierujemy wzrok przed siebie, czy w dół. Nawet zostawianie miejsc pustych – nieobjętych instrukcją – ma tu znaczenie dla budowania przejrzystej ścieżki wędrówki naszej uwagi.
Zależało mu na tym abyśmy poddawali się temu procesowi uruchamiania i czucia kolejnych rejonów ciała, bez refleksji, zastanawiania się, kodowania, odnoszenia do wcześniejszej wiedzy. Te wszystkie dodatkowe czynności poznawcze absorbowałyby nasze zasoby uwagowe zostawiając mniej miejsca na pochłoniecie procesem ucieleśniania uwagi.
W doraźnej perspektywie – powiedzmy – 2 godzin spędzonych na sali RIMYI – nasze jestestwo przeobrażało się w subtelną tkaninę. W tym czasie – pod okiem Mistrza – nasza świadomość poprzez zespolenie z ciałem wyciszała się.