Gita – moja miłość
[…] Początkowo wydała mi się dość porywcza i surowa. Jednak wkrótce odkryłam, że te cechy wypływają z jej niebywałego zaangażowania w rolę nauczyciela, totalnego oddania temu, co robi. Jest absolutnie skupiona w trakcie klasy, jej zajęcia mają zwarty rytm. Nawet, kiedy przerywa sekwencję, żeby nam coś dłużej wyjaśnić przykuwa uwagę słuchaczy utrzymując rytm narzucony w trakcie wykonywania asan. Kontroluje przy tym bacznie zaangażowanie swoich uczniów i stopień, w jakim są uważni. Gani za każdy objaw rozkojarzenia. Wyłapuje najdrobniejsze oznaki skonfundowania i natychmiast diagnozuje ich pochodzenie. Ustaliwszy, co mogło wywołać niezrozumienie wraca do tej kwestii i na bieżąco wyjaśnia zagadnienie. Pozostaje w nieustannym i niezwykle intensywnym kontakcie z całą grupą. Niejeden praktykujący w ostatnim rzędzie budzi się mocno zdziwiony jej gwałtowną korektą. Jest momentami agresywna, lecz jej sposób reagowania znajduje swoje uzasadnienie w trosce, z jakiej jej reakcja wypływa.
Na domiar jest niezwykle bystra i w swoich błyskawicznych ripostach słownych dowcipna i zarazem ironiczna. Zdarza się, że jej słowo rani tą ironią, ale też potrafi rozśmieszyć. Wszystko, co robi w trakcie zajęć jest wyrazem jej zaangażowania bez reszty i zapamiętania w nauczaniu. Wypływa z troski o nas, o naszą prawidłową praktykę – a co za tym idzie – za zdrowie w przyszłości, ale też o właściwe zrozumienie pracy. Jej wyjaśnieniom nie ma końca do póki nie otrzyma od grupy dowodów pełnego zrozumienia tematu. Niezwykła klarowność nauczania, konsekwencja w drążeniu tematu – zawsze w kontakcie z reakcją grupy – są najlepszym dowodem tego, z jak wytrawnym nauczycielem mam do czynienia osobie Gity.
Wiele miejsca w swoich wyjaśnieniach Gita poświęca też należytemu szacunkowi, jaki powinniśmy mieć dla nauki jej Ojca, o którym nie mówi inaczej jak Guruji. Od Corine Biria usłyszałam, że nauka, jaką od niego odebrała była wyjątkowo trudna. Iyengar po przejściu na emeryturę i wycofaniu się z regularnego nauczania zwykł był mimo wszystko interweniować w trakcie klas prowadzonych przez nią i poprawiać ludzi, albo wtrącać swój wątek. Potem przerywał, już tylko po to, by zwrócić jej uwagę i poprzez nią przekazać swoje spostrzeżenie uczniom. Teraz na klasach Gity nie ma już jej ojca. Ponoć wyraził się kiedyś, że całą jego wiedzę posiada teraz właśnie Ona.
Garść humoru z klas Gity
Właściwie wszyscy Iyengarowie mają ogromne poczucie humoru. Jednak chyba Gicie udaje się najlepiej nim sterować w trakcie klas. Jej poczucie absurdu w zderzeniu z gwałtownym sposobem bycia i reagowania dają niezwykły, komiczny efekt. Na klasy wieczorne przychodzi pewien uczeń cierpiący na autyzm. W sierpniu na jej klasach było niezwykle tłoczno i w związku z tym należało ściśle przestrzegać zasad związanych ze sprzętem, układaniem mat oraz ogólnym porządkiem na sali. Tenże człowiek jednak zazwyczaj niewiele sobie robił z ogólnie panującego na sali rygoru i lekkiego podenerwowania. Wyjątkowo wyluzowany lubił sobie śpiewać, czasem było to ciche nucenie melodii, ale czasem, kiedy na sali zapadała grobowa cisza – np. tuż przed odśpiewaniem hymnu do Patańdżalego – jego zachowanie stawało się zbyt rozpraszające. Czasem zwyczajnie zachowywał się w sposób niesubordynowany, nie robiąc sobie nic z poleceń Gity. Ciekawe było to, że Gita potrafiła błyskawicznie ocenić, na które zachowania tego poczciwca należy reagować i przywoływać go do porządku, a które pozostawić jako specyficzny koloryt tych klas. Kiedyś już mocno wyprowadzona z równowagi krzyknęła do niego: „Czy Ty jesteś głupi?”, na co on odpowiedział z rozbrajającą szczerością: „Tak, jestem głupi.” Gita na to w błyskawicznej ripoście: „To bądź sobie głupi, tylko zamknij usta!” Kiedy indziej natomiast w trakcie objaśniania jakiegoś zagadnienia, akurat w momencie pauzy w wypowiedzi Gity rozległo się przeciągłe ziewnięcie. Na co sala spontanicznie zareagowała chichotem. Natomiast rozbawiona tym Gita powiedziała: „Dajcie mu spokój. Przynajmniej wiem, że oddycha.”
Puna, sierpień 2006