Kto z nas – praktykujących nie lubi tej pozycji? Pytanie wydaje się być retoryczne bo komu mogłoby się nie podobać leżenie płasko bez ruchu. Termin Siavasana odnosi się z jednej strony do pozycji jogicznej, która najczęściej kończy sekwencję asan (czy to na zajęciach czy też w praktyce własnej). Tłumaczy się ten termin jako pozycję martwego ciała. Układając się w niej płasko na macie na plecach lekko rozkładamy ręce na boki i prostujemy nogi na szerokość bioder. Jesteśmy jak trup. Poddajemy się i rozluźniamy. Z drugiej jednak strony termin Siavasana można rozumieć szerzej, jako pewną specyficzną praktykę, której nauka rozpoczyna się w Sivasanie w sensie omówionym wcześniej. Jest to praktyka, którą wykonywać można w każdej innej pozycji, w której ciało jest podparte i przynajmniej częściowo rozluźnione, czyli w każdej innej pozycji restoratywnej. Dla istoty Siavasany w drugim znaczeniu samo ułożenie ciała jest drugorzędne. Istotne jest to jak korzystamy z bezruchu dla pracy z umysłem.
Omówię to zaczynając od Siavasany w węższym – pierwszym znaczeniu. Kiedy początkujący przychodzą na zajęcia spięci, po całej – męczącej dla nich sekwencji asan – uczymy ich w Siavasanie rozluźnienia ciała. Najpierw czucia go w stanie pasywnym potem rozróżniania czy jest napięte czy rozluźnione, potem puszczania napięcia. Żeby to było możliwe dostosowujemy również kształt tej pozycji do naszych celów. Pozwalamy rozsunąć szeroko ręce i nogi tak aby fizycznie oddzielić od siebie części ciała i każdą po kolei relaksować. Tym samym – nie pozwalamy na propagowanie się napięcia z jednej części na drugą.
Z czasem nasi adepci wchodzą w relaks szybciej i nie potrzebują już tylu ułatwień aby ten stan osiągnąć. Modyfikujemy więc lekko sposób ułożenia ciała. Nogi są dość blisko siebie i ramiona układają się wzdłuż tułowia. Ten zabieg powoduje, że ciało staje się bardziej kompaktowe i przez to sama pozycja staje się pasywno-aktywna. Tym sposobem stopniowo przenosimy akcent z ciała na nasz umysł. Na poprzednim etapie stworzyliśmy warunki do puszczenia napięcia i rozluźnienia mięśni i ogólnie – całego ciała. Ślady naszych wcześniejszych działań (bądź przeżyć) zapisane w postaci tych napięć zostają rozpuszczone. Już nie tylko nie poruszamy się ale też wymazujemy z ciała, na jakimś poziomie, pozostałości działań. Wchodzimy w ten sposób w pogłębiony stan bezruchu. Na kolejnym etapie wychodząc z tego pogłębionego doświadczenia zatrzymania uczymy się jak być pasywnym podejmując pewną umiarkowaną akcję – kontrolując ciało w ułożeniu kompaktowym.
Ów stan pasywności na poziomie psychofizycznym ma nam stworzyć przestrzeń na odbiór sygnałów z ciała, czyli pozostanie receptywnym. Obserwujemy stan ciała i dzięki temu nasz umysł koncentruje się. Początkowo to ćwiczenie skupienia jest proste. Obserwujemy, że napięcie jest w danej części i stosując różne techniki usuwamy je. Skanujemy więc ciało w poszukiwaniu kolejnych rezerwuarów napięć, aby je puścić. Kiedy jednak to zadanie zostanie wykonane a my wciąż mamy pozostać w skupieniu nie poruszając się – na czym zatem nasz umysł ma się skoncentrować. Wtedy ważną pomoc dla rozproszonego umysłu stanowią miejsca, gdzie manifestuje się owa kompaktowość, o której pisałam wcześniej. Takim miejscem są na przykład biodra – wąsko ułożone nogi są lekko wycofane do stawów i to miejsce jest źródłem pewnych subtelnych doznań.
W praktyce Siavasany tak rozumianej nie obserwujemy oddechu. Oddech w trakcie głębokiego relaksu schodzi do podziemia. Jest ledwo wyczuwalny i jest to naturalna reakcja systemu nerwowego regulującego nasze funkcje życiowe. Kiedy przenosimy uwagę z oddechu na ciało niemal jednocześnie zaczynamy wpływać na jego przebieg. Ciało spontanicznie pod wpływem działania naszego umysłu reaguje wyeksponowaniem oddechu. Wydobywa się on z głębin naszego ciała na powierzchnię. Łatwo można śledzić jego przebieg. Gitaji określała oddech Siavasany jako „podziemną rzekę”, której nurtu nie widzimy. Obserwacja oddechu należy już do innej formy praktyki jaką jest Pranayama, czyli kontrola oddechu.
W następnym wpisie będzie o tym, co zyskuje nasza praktyka pranayamy dzięki praktyce Siavasany oraz jak tę drugą wykorzystać w praktyce wyższych stopni jogi.