Od ostatniej konwencji jogi Iyengara, którą poprowadziła wnuczka BKS Iyengara nurtuje mnie pytanie o istotę metody jogi, którą praktykuję i nauczam. W jednym ze swoich wykładów śród-warsztatowych stwierdziła, że aby zrozumieć czym jest metoda Iyengara – trzeba przynajmniej 10 lat praktyki. Nie mogę jej nie przyznać racji…
Im więcej czasu mija od odejścia Guruji tym ważniejsze wydaje mi się określenie tego, czym jest nauczana przez niego metoda. Już teraz obserwujemy w środowisku praktykujących i nauczających metodę Iyengara tendencję do oddalania się od przekazu Mistrza. Objawia się ona:
• włączaniem w praktykę elementów pochodzących z innych metod pracy z ciałem/ umysłem
• eksperymentowaniem przeprowadzanym w oparciu o własne doświadczenia
• podążaniem w kierunku wyznaczonym przez Gurujiego w pewnym określonym momencie, choć od tamtego momentu metoda uległa jeszcze za jego życia ewolucji.
Właśnie trwanie w stanie przemiany, nieustanne poszukiwanie zawsze było wpisane w ścisłą charakterystykę metody Iyengara. Sam Guruji był z natury niezwykle dociekliwym i kreatywnym człowiekiem. Jego potrzeba odkrywania nie dawała się łatwo zaspokoić, co skazywało jego dzieło na nieustanną zmianę, korektę, modyfikację. Metoda Iyengara w swej istocie była projektem w procesie tworzenia. Można więc zastanawiać się czy w ramach tej metody było coś stałego, co pomimo ewolucji jakiej podlegała, definiowało ją. Każdy kto miał do czynienia z tą praktyką – zwłaszcza jeśli była ona bliska swemu źródłu – odpowie twierdząco na to pytanie. Nie ważne czy w pamięci mamy dynamiczne zajęcia o charakterze „vinyasowym”, czy pracę na pomocach w ramach terapii jogą.
W praktyce asan ciało jest wykorzystywane w sposób niezwykle intensywny, co daje doświadczenie przekraczania granic a przynajmniej dążenia do nich, natomiast umysł staje się wyostrzony i czujny. Ten stan Guruji osiąga stosując różne środki, za każdym razem wymagając od adeptów maksymalnego zaangażowania na poziomie fizycznym, psychicznym i mentalnym. Każdemu poruszeniu ciała towarzyszy głębokie skupienie zmierzające do pogrążenia się umysłu w rzeczywistości fizyczno-cielesnej – w tym, co dzieje się z ciałem. Wykonywanie asany i związanej z nią akcji jest tak głęboko angażujące naszą percepcję, że w efekcie dochodzi do pochłonięcia naszego ja przez sferę cielesną. Wszystko to odbywa się w doświadczeniu wewnętrznym. Nie ma już przestrzeni w polu naszej uwagi na nic innego poza kontrolą i czuciem ciała, umysłu i oddechu. Przestajemy poruszać się w obszarze reprezentacji mentalnych. Nawet jeśli takimi są nasze odczucia płynące z ciała – sposób postępowania wymusza na nas zespolenie świadomości z aktualnym stanem ciała – czy to w ruchu, czy też innej akcji nakierowanej na ruch lecz go nie wywołującej.
Uwaga nasza bowiem działa zarazem w głąb ciała jak i w szerz. Staramy się dotrzeć uwagą do miejsc, które nie sposób poczuć w ruchu – co wzmaga koncentrację na akcji wewnętrznej i jej elementach. W tym samym czasie „nie tracimy z oczu” innych części ciała uczestniczących w asanie. Dążenie do poruszenia części ciała bez przemieszczenia jej daje efekt zogniskowania akcji i świadomości w danym miejscu.
Chciałoby się użyć cytatu z Jogasutr Patańdżalego – praktyka asan w metodzie Iyengara prowadzi do „zatrzymania poruszeń świadomości”. Chcę jednak podkreślić wagę pracy z ciałem i doświadczenia ciała w asanie jako niezbywalnego środka do osiągnięcia tego celu. Dzięki temu nasza zatrzymana świadomość jest mocno zakorzeniona w tym co namacalne – fizyczne, czy też naturalne.
Ciało w procesie ogniskowania świadomości na planie fizycznym głównie się rozciąga, rozszerza – ale nie nadmiernie. Komplementarnym aspektem w pracy ze świadomością jest włączanie całości ciała w pole uwagi, co pozwala wprowadzać miarę dla naszego intensywnego wydłużenia czy rozprzestrzeniania. Miarę tę nanosimy odnosząc jedną część ciała do drugiej i obserwując czy jest między nimi równowaga, równoległość.
Skoro tak zdefiniowana istota metody Iyengara odwołuje się do funkcjonowania świadomości, a tam gdzie odwołuje się do ciała – powołuje się jedynie na jego czucie, odbiór akcji, czy nie jest zatem uprawnione kultywowanie tendencji, o której wspomniałam na początku? Ale to temat na osobny wpis…