Mamy nowy rok, w którym skończę 50 lat. Obserwuję jak z wiekiem zmienia się moja dynamika życiowa, ciało i przekonania. Jednak najbardziej uderza mnie to, jak bardzo świadoma staję się swoich ograniczeń, strefy wpływów, ale też – granic. To samo widzę na zewnątrz – staje się dla mnie jasne jak dalece może zajść zmiana, a z czym trzeba przejść do porządku dziennego. Dlatego intensywniej, częściej niż przedtem – odpuszczam pewne sfery, w które byłam do tej pory zaangażowana.
Na fali tych odpuszczeń, która ostatnio – przed pięćdziesiątką wzbiera we mnie – przyszedł czas na strukturę i związaną z nią społeczność – Stowarzyszenie Jogi Iyengara w Polsce. Byłam związana z tą organizacją od początku jej istnienia – od 2002 roku. I tu – u progu 2023 roku – chciałabym wygasić swoje w niej członkostwo. Opowiem dziś Wam tę ważną historię mojego jogicznego doświadczenia spoza maty.
Wszystko zaczęło się od Wschodnioeuropejskiej Konwencji Jogi Iyengara w Częstochowie 29 kwietnia – 1 maja 2002 prowadzonej przez Gitę Iyengar. Gita nie tylko zaprosiła nas – dyplomowanych nauczycieli jogi Iyengra na kolację, na której przekazała wolę swojego ojca BKS Iyegara dotyczącą utworzenia tu w Polsce stowarzyszenia, ale też – ofiarowała na ten cel przychody z konwencji. I tak się stało – stowarzyszenie zostało powołane do życia jesienią tego samego roku. Mniej więcej wtedy w 2003 (20 lat temu) zostałam członkiem tej organizacji.
W 2006 zostałam zaproszona do Komitetu Technicznego – zajmującego się egzaminami nauczycielskimi. Przez kolejne 2 lata pełniłam tam rolę sekretarza i włożyłam wiele pracy w stworzenie jasnych zasad związanych z przyznawaniem stopni nauczycielskich i organizacją treningów. W 2008 zostałam wybrana Prezesem i tę funkcję pełniłam przez dwie kadencje – do 2016 roku. Tu też przypadło mi w udziale tworzenie struktur organizacyjnych, na których mogło oprzeć swoją działalność SJIP. Wprowadziłam w Polsce znak towarowy „metoda IYENGARA”, z ówczesnym „warszawskim” Zarządem zapoczątkowaliśmy coroczne konwencje jogi. Na koniec udało mi się przełamać niechęć Faeqa Birii do przyjazdu do Polski (Faeq był tym, który kładł podwaliny pod rozwój jogi Iyengara w Polsce i 12 lat wcześniej powziął decyzję o nieprzyjeżdżaniu do Polski). I tak w czerwcu 2016 roku odbyła się 300 osobowa Konwencja Jogi Iyengara z jego udziałem, na której przestałam być prezeską. Bynajmniej nie z mojej woli.
Przez kolejne 3 lata przyszło mi płacić cenę za to długie bycie na tak eksponowanym stanowisku. Do dziś – byłam w historii SJIP najdłużej urzędującym Prezesem. Ta cena okazała się bardzo wysoka. Debet na moim koncie emocjonalnym po tamtej serii wydarzeń mam niestety do dziś.
Postaci, które wymieniłam tu, nie ma już z nami. Wszystkim trzem wybitnym nauczycielom bardzo wiele zawdzięczam. Najwięcej oczywiście BKS Iyengarowi. Te 8 lat prezesury do przyjemnych też nie należało, ale wykonując tę pracę miałam poczucie spłaty mojego długu wdzięczności wobec niego. Jemu bardzo zależało, żeby w każdym kraju, w którym są dyplomowani nauczyciele było takie stowarzyszenie zrzeszające ich. Kiedy miałam kłopoty czy wątpliwości – pisałam do niego maile – a on następnego dnia przysyłał mi odpowiedź. Cieszę się, że byłam wtedy w tamtym miejscu. Wszystkie te doświadczenia wiele mnie nauczyły.
Teraz jednak chciałabym odejść. Piszę o tym, ponieważ moje zaangażowanie w sprawy tej organizacji słabnie już od dawna i jest to zabieg celowy. Decyzja o odejściu też nie zapadła z dnia na dzień. Dojrzewa we mnie od dłuższego czasu. Chciałabym więc aby to, czy wciąż jestem związana ze stowarzyszeniem czy też nie – było jasne i transparentne.
Osoby, które uczestniczą ze mną w procesie mentoringowym zdają sobie sprawę z tej decyzji i jedna z nich zadała mi pytanie czy występując ze stowarzyszenia nie zrywam więzi z metodą. Nie. Moja decyzja dotyczy tej konkretnej organizacji i społeczności a nie – metody jako takiej.
Praktykuję jogę Iyengara od 27 lat, nauczam od 24. To większość mojego życia, to całe moje dorosłe życie! Ogółem spędziłam pół roku w RMIYI w Punie za życia obojga – Gity i BKSa. Pozostaję w kontakcie z moim nauczycielem – Davidem Meloni. Więc – nagle z powodu tej decyzji nie zresetuję się i nie rozpocznę od zera robienie jakiejś innej jogi. Tu jest ciągłość – moja praktyka i nauczanie pozostaną w duchu metody Iyengara. Inną rzeczą jest to, co – mówiąc metoda Iyengara – teraz mamy na myśli. Ale to zupełnie inny wątek.
Fot.: Bartek Zarycki (Wschodnioeuropejaska Konwencja Jogi Iyengara z Abhijatą Sridhar 2018)