Rola nauczyciela – cz. II

Tagi: , , ,

Przyjrzyjmy się zatem jak rola nauczyciela metody Iyengara przedstawia się w świetle drugiej interpretacji dotyczącej naszej cielesności gdy idzie o realizowanie wyższych członów jogi. Napisałam w artykule o tym wątku, że praktyka asan z dbałością o symetrię ma w dalszej perspektywie uczynić nas „bezcielesnymi” w sensie uwolnienia uwagi i tych jej zasobów które można by nazwać podprogowe od irytujących bodźców, dyskomfortu, bólu.

Ponieważ wcześniej odnosiłam się do filozofii Zachodu i tu chciałabym poczynić pewną dygresję. Zanim pojawił się Kartezjusz ze swoją brzytwą rozpoławiającą uniwersum na dwie domeny fizyczną i umysłową znany był pogląd który można by wywodzić z pewnej interpretacji filozofii Platona – manicheizm. To właśnie Manichejczycy ostro przeciwstawiali sobie obie sfery – materii i ducha gdzie poza zwykłą ontologiczną separacją naznaczali je jeszcze aksjologicznie. To co duchowe było dobre i wzniosłe a to co materialne złe. Mało tego wszelkie przejawy materialności czyli – w dziedzinie nas interesującej – sygnały płynące z ciała były zagrożeniem. Potrzebne było zatem wyrzeczenie prowadzące do ascezy a wszelkie praktyki unicestwiające ciało przybliżały nas do celu wyzwolenia ducha z okowów materii.

Widać zatem, że zgodnie z filozofią jogi i tym jej szczególnym zastosowaniem w praktyce, jaki proponuje Iyengar (w moim ujęciu) jest dokładnie odwrotnie – ciało wymaga naszej troski ponieważ jest tkane z tej samej przędzy co nasza świadomość – należy do tej samej domeny w której dominuje ruch. Nie można go po prostu ignorować czy też gnębić licząc na to, że nie odbije się to na naszym umyśle. Jeśli zamierzamy osiągnąć pewien efekt mentalny musimy stworzyć ku temu sprzyjające warunki lub jak powiedziałby Patanjali – usunąć przeszkody. Potrzebujemy więc być zdrowi i sprawni aby podjąć się bardziej zaawansowanych praktyk. Niektórzy są zdrowi kiedy przystępują do praktyki asan ale nie znieśliby długiego przebywania bez ruchu. Choc to nie problem sam w sobie – ale może być sygnałem problemów, które pojawią się w przyszłości. Niektórzy zaś już te problemy mają – skupmy się na układzie kostno-mięśniowym. Jak wiemy to właśnie te problemy z dołem pleców czy szyją są właśnie powodem rozpoczęcia praktyki asan.

I tu spotykają się dwa cele – terapeutyczny i ten – przygotowujący ciało do praktyki pranayamy i innych wyższych członów. Środkiem do ich osiągnięcia jest właśnie dążenie do symetrii czy też do harmonizowania ciała. Bo nie tylko o symetrię całej sylwetki chodzi ile o równowagę między: stronami ciała (prawa/lewa) czy stronami części ciała (wewnętrzna/zewnętrzna, przód/tył). Zaprowadzenie tej równowagi zapewnia nam swobodę ruchu – usuwa ból z części przenoszących nadmierne obciążenia oraz nie wywołuje go kiedy zasiadamy do medytacji.

Po tym przydługim wstępie wracam do głównego wątku – jaki ma w tym udział nauczyciel. Otóż kiedy poruszamy się na co dzień – zupełnie nie dostrzegamy tego, że wykonujemy ruchy asymetrycznie, czy, ze nasza postawa jest asymetryczna. Aby ułatwić sobie zadanie koordynacji ciała w polu grawitacyjnym nasz mózg przyjmuje roboczą hipotezę, ze system jest symetryczny i działa w miarę symetrycznie. Nie dopuszcza poza próg świadomości odczuć, które mogłyby świadczyć o tym, że jest inaczej.

Z tą hipotezą roboczą uczniowie trafiają na zajęcia jogi i tam spotyka ich spore rozczarowanie. Dowiadują się od prowadzącego, że ich stopa nie jest tam, gdzie myślą, że ją postawili (równo czy tez równolegle), że kolano i biodro nie są w linii i tak dalej. Ten proces odkrywania tych „asymetrii” nakłada się na inny – poznawania swojego ciała. Jak można zatem wprowadzać korektę jednocześnie nie pozbawiając sprawstwa osoby początkujące? Ich wrażenia, które w poprzedniej części artykułu uznaliśmy za niezwykle ważne narzędzie dla wyciszania umysłu powinny być ważnym dla nich punktem odniesienia. A tu trzeba je zakwestionować.

Moją odpowiedzią na ten dylemat jest czas – czyli odroczenie korekty. Kiedy daję swoim uczniom więcej czasu na zorientowanie się gdzie znajdują się ich części ciała – sami bez mojej pomocy odkrywają, ze byli w błędzie. To odkrycie należy wtedy do nich – jest ich osiągnięciem, które poczynili z moją pomocą. Daj im tym samym ogromną satysfakcję i buduje pozytywną więź z ciałem zamiast frustracji, którą często wywołują częste komunikaty o błędzie. Ta frustracja budzi opór i obniża zaufanie wobec osoby prowadzącej. Utrwala poza tym negatywne wzorce związane z ciałem. Znamy je wszyscy: „Nie garb się” „Siedź prosto” etc. Nie zawsze jednak da się unikać sytuacji wyprowadzania ze strefy komfortu. To kiedy ona nastąpi i w jaki sposób będzie przeprowadzona – zależy od wyczucia nauczyciela. A ono z kolei opiera się na sygnałach płynących od ucznia. Zagadnienie stawiania uczniów w sytuacji niekomfortowej jest niezwykle ciekawe i może być ważnym narzędziem w rękach nauczyciela. O tym jednak kiedyś…

2 komentarzy “Rola nauczyciela – cz. II

  1. Bardzo ważna uwaga dotycząca odroczenia korekty , zwłaszcza wśród grupy , która dopiero poznaje się i zaczyna przygodę z jogą . Niektórzy uczniowie są bardzo wrażliwi , z kompleksami , co widać na sali od razu i bardzo przeżywają , że coś robią źle , albo wyglądają nie tak . Wiele lekcji minie , zanim poczują się swobodnie w stosunku do nauczyciela i innych w grupie. W tej sytuacji można zrobić korektę słowną dla wszystkich lub podejść i poprawić bez słów manualnie . To daje efekty.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *