Umysł w konfrontacji z nauczycielem

Tagi: , , ,

Ostatni wpis zakończyłam dość niezobowiązującą zapowiedzią omawiania relacji nauczyciel-uczeń w sytuacji wyprowadzania ze strefy komfortu. Dotychczasowe rozważania dotyczyły ustawienia ciała i jego korekty ze strony nauczyciela. A jednak na tym nie kończy się praktyka jogi, nawet jeśli ograniczymy się do tego jej fragmentu, który wykonujemy na macie.

Guruji uważał bowiem, że praktyka asan pomieszcza w sobie wszystkie pozostałe człony jogi. Oddając się jej żarliwie – praktykujemy wycofanie zmysłów, kontrolę oddechu, koncentrację i medytację nie mówiąc już o zasadach moralnych i etycznych. Pozwolę sobie jednak tę tezę rozszerzyć na inne wątki, o których pisze Patanjali – a których nie zawarł otwarcie w ośmiu członach jogi. Oznacza to, że praktykując asany znajdujemy się w swoistym laboratorium naszego umysłu i ciała (jak powiedzielibyśmy po kartezjańsku).

Zapewne niektórzy uznają, że jest to układ izolowany to znaczy wystarczy sam praktykujący (sadhaka) i jego praktyka (sadhana). I pewnie w niektórych przypadkach to faktycznie wystarczy aby przechodzić joniczną przemianę świadomości. Większość z nas potrzebuje jednak nauczyciela – kogoś, kto będzie naprowadzał praktykę na właściwe tory a przede wszystkim – konfrontował nas z tym, co w nas ukryte.

Tylko w sytuacji, w której jesteśmy dla siebie w 100% transparentni – nie ma przestrzeni do pracy z obserwatorem z zewnątrz. Rzecz w tym, że nie jesteśmy. Blisko takiej transparentności znajdował się BKS Iyengar i Gita – ze znanych mi osób. To właśnie ich porywczość, gwałtowność w reakcjach czy czasem agresja były bezpośrednią ekspresją tego, co przeżywali. Dla osób postronnych nie było to łatwe – być świadkami czy czasem adresatami takich reakcji. Niemniej ta sytuacja miała też pozytywną stronę. Oboje byli niezwykle szczodrzy w dzieleniu się wiedzą, entuzjastyczni w przekazie i oddani swoim uczniom.

Wracając do głównego wątku – możliwe, że zadajecie sobie pytanie – skoro rola nauczyciela jest mocno ograniczona – jak ustaliliśmy w dwóch poprzednich artykułach – jak rozumieć ją tutaj. Co jest tą ukrytą częścią, którą może widzieć nauczyciel? Żeby odpowiedzieć na to pytanie cofnę się do koncepcji rzeczywistości z Jogasutr. Wszystko co pojawia się w naszej świadomości przynależy do natury, również to, co nazwalibyśmy umysłem – czyli całą maszynerię służącą do obróbki trafiających tam danych. A jak wiemy sfera natury – domena tego, co poruszone ma ewoluować w stronę nieporuszenia, spokoju i świetlistości. Patanjali identyfikuje jednak przeszkody w nas, które ten proces utrudniają. Za sprawą praktyki możemy je usunąć.

W umyśle znajdują się nasze mechanizmy poznawcze i wykonawcze. Te drugie to – w uproszczeniu – skrypty zgodnie, z którymi postępujemy zakładając określoną sytuację na zewnątrz. Owe sposoby reagowania na rzeczywistość obejmują szerokie spektrum fenomenów – nie tylko samo zachowanie/działanie czy też jego zaniechanie ale również to, co przeżywamy – nasze reakcje emocjonalne.

To, co nazwałam tu skryptem jest pewnym utrwalonym wzorcem powtarzanym wielokrotnie w przeszłości – rodzajem nawyku. Tak, można mieć nawykowy sposób reagowania emocjonalnego, który będzie rządził naszym działaniem bynajmniej nie w sposób, który podnosi jego efektywność. Wyobraźmy sobie, że ktoś z twojego bliskiego otoczenia – partner, dziecko – zawsze po wejściu zdejmuje buty i zostawia je, a ty przechodząc tamtędy potrącasz to porzucone bezładnie obuwie. Wielokrotnie prosisz, żeby odkładać buty na półkę. Nie działa, więc zaczynasz reagować złością i tak już zostaje. Pojawia się but w przejściu i natychmiastowa reakcja wybuchowa. Teoretycznie masz prawo się złościć. Tylko co Ci po prawie, którego realizacja nie wnosi nic konstruktywnego a wprost przeciwnie – mąci spokój wewnętrzny (nie tylko twój)? A buty dalej stoją w przejściu. Zobaczenie tego schematu i stojącego za nim przekonania umożliwia nabranie dystansu i próbę znalezienia innego rozwiązania – skutecznego. (Czasem dla butów a czasem tylko dla naszego wewnętrznego spokoju.) Trzeba zmienić skrypt.

Nie zawsze jednak potrafimy sami zobaczyć, co leży u podstaw naszej reakcji. Co popchnęło nas do tego sposobu odpowiadania na rzeczywistość i jego utrwalenia. To coś często jest dla nas ukryte, a może być widoczne dla osoby postronnej. Ba czasem nawet trudno nam wyodrębnić z doświadczenia naszą reakcję, czy też zauważyć jej powtarzalność.

Jak ten przykład przełożyć na język praktyki? Możemy zinterpretować go wielowymiarowo. Zacznijmy od wymiaru czysto technicznego. W praktyce asan również nabywamy różne nawyki i przyzwyczajenia. Weźmy Trikonasanę. Zawsze staraliśmy się prostować kolano nogi z przodu na maxa. Tak, żeby nie mieć wątpliwości, że jest faktycznie proste. Trafiamy nagle na zajęcia nauczyciela, który pokazuje inny rodzaj akcji w rejonie kolana. OK, widzimy  demonstrację i rozumiemy o co chodzi. Kiedy jednak wracamy na matę i staramy się ten ruch wykonać popadamy w stary schemat i… nawet tego nie odnotowujemy. Podchodzi prowadzący i zwraca nam uwagę na to, że nie wykonujemy pracy, o którą prosi. I to jest ten moment, w którym wielu z nas zostaje wyprowadzona ze strefy komfortu. W głowie pojawia się „Jak to, ja się przecież staram?”, albo „O co Ci chodzi? Tego ruchu nie da się wykonać.”

Rolą nauczyciela jest pokazać, że górę bierze tu działanie nawykowe, bo ta obserwacja może pomóc w zmianie tego utrwalonego przyzwyczajenia. Na głębszym poziomie jest to okazja do tego, aby poddać refleksji to, co robimy oraz na ile zdajemy sobie z tego sprawę. Praca z nawykiem wymaga wytężonej uwagi – czujnego obserwującego ciało w akcji umysłu. Koncentrujemy się na tym co tu i teraz. Ważniejsze jest jednak to, że w bezpiecznych warunkach zajęć jogi praktykujemy obserwację naszych skryptów. Konfrontujemy się z dyskomfortem towarzyszącym temu odkryciu ale też przekonujemy się o potencjale zmiany, jaki ma to odkrycie. Rośnie szansa na przełożenie tej praktyki na życie codzienne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *