Letnie laboratorium jogi – cz. I

Chciałam Wam w tym okresie wakacyjnym opowiedzieć, jak ewoluowały letnie warsztaty jogi, które prowadziłam od wielu lat nad Bałtykiem. Inspiracją do tego będą sesje zdjęciowe, które starałam się robić regularnie, aby mieć ilustracje do materiałów reklamowych. Te sesje pokazuję też jak przez te lata zmieniło się moje ciało. Na zdjęciach w skąpym odzieniu plażowym widać to najdobitniej.

Początki wyjazdów nad Bałtyk – 2008-2010

Letnie laboratorium jogi, które przeszło do historii w 2020 roku, ma swoje początki w roku 2011. Wtedy odbyła się jego pierwsza edycja. Chociaż w Jastrzębiej Górze w Willi Jantar prowadziłam latem warsztaty już od 2008 roku, byłam tam gościem a nie organizatorem. Warsztaty te organizował Bartek Tarchalski z Pracowni Asan – warszawskiej szkoły jogi na Ochocie i jednocześnie syn Zygmunta, który gościł warsztaty w Willi Jantar.

Właśnie z 2011 pochodzi sesja zdjęciowa, którą tu widzicie. Mam tu 38 lat i dopiero co wróciłam z intensywnych warsztatów z Faeqiem Birią w Blacons. Jest początek września i odpoczywam na tygodniowym urlopie na południu Bornholmu. Te zdjęcia wylądują w reklamie Letniego laboratorium w latach: 2012, 2013 i potem 2017, bo w międzyczasie… moje ciało ulegnie dość poważnym przeobrażeniom, których efekty nie będą się nadawały do materiałów reklamowych.

Letnie Laboratorium Jogi – 2011-2014

Dwa lata później – na przełomie sierpnia i września 2013 roku – jako niespełna 40latka pozuję do zdjęć asan na plaży w Jastrzębiej Górze, bo wiem, już, że są one bardzo przydatne w promocji warsztatów w kolejnych latach.

W tamtym okresie – dwa turnusy moich letnich warsztatów przypadały zazwyczaj w pierwszej połowie sierpnia, ponieważ po ich zakończeniu – prosto z Gdańska – latałam do Lyonu. Stamtąd podróżowałam dalej do Blacons w północnej Prowansji, gdzie odbywały się kultowe intensivy Faeqa Birii.

W 2013 roku było inaczej. Rozkład turnusów w Blacons zmienił się i moje laboratorium prowadziłam po zakończeniu intensivu – przylatując z Francji do Gdańska. Niezależnie jednak od tego, czy przed czy po warsztatach – intensivy Faeqa odciskały mocne piętno na moim projekcie warsztatowym. Mogę powiedzieć, że było to moje małe Blacons.

Praktyka w najbardziej intensywnym okresie trwała po 6-7 godzin w ciągu dnia. W planie były 2 sesje asan – bardzo wyczerpujące i długa sesja pranayamy. Kiedyś na ten wyjazd trafił mój kolega po fachu – już mocno zaprawiony w praktyce nauczyciel jogi Iyengara. Jego żona zdradziła mi, że między sesjami kładł się spać, żeby w ogóle dotrwać końca warsztatu.

Wykorzystanie w nazwie warsztatów słowa „laboratorium” nabiera w świetle tych faktów nowego znaczenia – poniekąd eksperymentowaliśmy z granicami wytrzymałości naszych ciał. Ta formuła warsztatowa była naprawdę wyzwaniem na wielu płaszczyznach – fizycznej, psychicznej i mentalnej.

Tak było od 2011 do 2014 roku, który okazał się wyznaczać pewną granicę. O tej granicy będzie następny post.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *